Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

rych lud rzymski wymieniał, gdy mówił o swoich wodzach i dobrodziejach.
Do tego poważnego grona dopuszczono tylko dwie niewiasty, Faustę Auzonię i arcykapłankę Westy.
W półkolu, na drewnianych krzesłach bez wysłania i kosztownego obicia, jak Rzymianie z czasów królów i pierwszych konsulów, zasiedli najprzedniejsi panowie Italii, zawinięci w białe togi, bramowane szerokim szlakiem purpurowym. Tylko dziewice Westy spoczywały na sofach.
Dwóch młodych senatorów umieściło się przy drzwiach, aby czuwać nad bezpieczeństwem zgromadzenia. Od czasu do czasu uchylali oni kotary i śledzili, czy się jakie ciekawe ucho nie zbliża do dziedzińca.
Wszyscy ci możnowładcy rozkazywali tysiącom niewolników i posiadali rozległe włości, rozrzucone po całej prefekturze italskiej.
Pracowały na nich ziemie i fabryki, okręty i warsztaty. Każdy z nich był bogatszym od Teodozyusza i Walentyniana.
Mimo to wiedli życie skromne i czynne, oddani sprawom publicznym. Żaden z nich nie trwonił fortuny na rozpustę i grę w gości, na tancerki, śpiewaczki i histryonów. Naśladując Marka Aureliusza, na którym wzorowali się patryoci drugiej połowy czwartego stulecia i Juliana Apostatę, twórcę reakcyi starorzymskiej, wrócili do pierwotnej prostoty obyczajów i przyswoili sobie z chrześciaństwa jego cnoty. Olbrzymie dochody obracali na cele dobroczynne i obywatelskie, karmili i przyodziewali ubo-