Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

— Przed Teodozyuszem powinni stanąć mężowie cierpliwi, aby nie podrażnili jego porywczości. Ten pyszny Hiszpan nie znosi gorętszego słowa, o czem wiem z własnego doświadczenia. Gdyby się Krispinus, Ruffiusz i Klaudyanus chcieli narazić na gniew Teodozyusza, bylibyśmy pewni, że nie przyspieszą jego zemsty. Rozwaga trzyma się siwych włosów.
Wymienieni senatorowie pochylili głowy na znak zgody.
— Z Arbogastem rozmówiłby się najskuteczniej Kajus Juliusz Strabo — radził Symmachus. — Zna on go dobrze z czasu swojego pobytu w Wiennie, a że umie zręcznem słowem otworzyć duszę najpodejrzliwszą, o tem wiemy wszyscy.
— Zanim słońce jutro zajdzie, będę w drodze do Wienny — odpowiedział Kajus Juliusz.
— Tu kres mojej rady — mówił Symmachus. — O dalsze wskazówki prośmy Nikomacha Flawiana, on bowiem wie z pomiędzy nas najlepiej, jak przygotować czyn śmiały.
Oczy senatorów zwróciły się na prefekta.
Ten obejrzał się na drzwi, a kiedy się przekonał, że stróże czuwają, zaczął:
— Do wszystkich miast, osad i siół Italii roześlemy naszych zaufanych, aby rozniecili w kraju nienawiść do Galilejczyków. Kogo nie przekona miłość do przeszłości Rzymu, tego zniewoli złoto lub obietnica posady. Uciśnieni nie mogą przebierać w środkach. Każdy czyn, nawet przekupstwo, jest godziwy, gdy prowadzi do wytkniętego celu. We wszystkich miastach, w których rządzą nasi de-