Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/198

Ta strona została skorygowana.

sceptycyzm filozoficzny. Nawet znani w historyi bezbożnicy wzywali pomocy swoich Penatów.
W miarę, jak się milczenie przedłużało, zapalały się oczy senatorów, a na czoła ich występowały żyły, nabrzmiałe krwią. Nikt nie zmienił miejsca, nie odetchnął nawet swobodniej, by nie spłoszyć modlitwy arcykapłanki.
Długo zachowywała się Pulcherya Placyda tak spokojnie, jakby zemdlała. Nareszcie... Z pod płóciennego płaszcza wydobyło się nasamprzód głębokie westchnienie, potem zaczęło krzesło trzeszczeć. Westalka wyciągała to rękę, to nogę, ruszała się coraz gwałtowniej, aż zerwała się nagle i stanęła przed trójnogiem. Równocześnie spojrzeli senatorowie po sobie. Zdawało im się, że chłodny powiew musnął ich twarze.
Kilku z nich pobladło; kilku obejrzało się z trwogą po za siebie.
— Są — szepnął Symmachus.
— Pytajcie! — zawołała Pulcherya Placyda, podnosząc nad trójnogiem złoty sznurek, na którego końcu wisiał pierścień, spleciony z nici lnianych.
Wówczas pochylił się Symmachus nad miednicą. nakreślił wszystkie litery alfabetu i rzekł głosem przyciszonym:
— Stroskane dzieci świętego Rzymu błagają przodków swoich o znak z drugiego świata. Wy, co widzicie zakryte jutro, powiedzcie nam, czy gromy Jowisza zdruzgoczą krzyż Galilejczyków?
Wydobył z za tuniki woskowaną tabliczkę i wpatrzył się z wielką uwagą w miednicę.