Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

zmiany, dodatki, komentarze, a każda z tych nowinek szła nad młodem chrześciaństwem na podobieństwo burzy jesiennej. Wpadła, jak nagła zawierucha na gminy, mąciła spokój, ciskała nieprzyjaźń do owczarni jednego pasterza... zakłócała porządek społeczny.
Już na soborze nicejskim zerwał się imperator Konstantyn, zgorszony kłótniami popleczników różnych odszczepieństw, z krzesła, podnósł ręce do góry i zawołał:
— O, zaciekłości ludzka!...
Daremnie napominał ciągle: „żyjcie w pokoju!” Daremnie powtarzali to samo Walentynian I i Julian Apostata. „Żyjcie w pokoju” — prosili, nakazywali imperatorowie, a Manicheusze, Pryscylianiści, Aryanie, Pół-Aryanie, Donatyści i trzydzieści innych sekt obrzucały się nawzajem klątwami, gdy zaś która z nich zdołała pozyskać dla siebie względy i poparcie rządu, ścigała przeciwników banicyami.
Pycha, niezgoda i samolubstwo wichrzyły znów po dawnemu, jak gdyby Zbawiciel nie zalecał nigdy miłości bliźniego, dobroci i pokory. I tym razem, jak zwykle, nie nauczył się człowiek w ogóle, z wyjątkiem wybranych, niczego od Boga...
Chrześciaństwo, które przyszło, by dać światu pokój i zbliżyć ziemię do nieba, szarpane przez niskie ambicye karyerowiczów i zaciekłość fanatyków, stało się kłótnicą, niewygodną dla państwa. W tej ciężkiej chwili dała Opatrzność Kościołowi dwóch znakomitych mężów, którzy zrozumieli, iż nadszedł czas ujęcia nowego porządku w mocniejsze, trwalsze formy. Jeden z nich, imperator Teodozyusz, goto-