Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/263

Ta strona została skorygowana.

Tak smuciła się westalka podczas pogrzebu, na głównym rynku, gdy Symmachus wzywał pomocy Jowisza.
Fabricyusz pożerał ją wzrokiem. Widział tuż obok siebie żywe odbicie kobiety, której obraz przesłaniał mu od dni kilkunastu całą płeć piękną ziemi. Czasami zdawało mu się, że się myli, że to nie głośna tragiczka spoczywa obok niego, lecz Fausta Auzonia i wówczas przysuwał się do niej, by się otrzeć suknią o jej suknię. Ona nie uroniła ani jednego z jego ruchów, chociaż miała oczy wzniesione do góry. Zbliżała się do niego nieznacznie, dotykając włosami jego twarzy lub ręką ręki.
Podstępną walkę zalotności z cnotą chrześcianina śledził uważnie komes Walens i bawił się jej skutkami.
Podczaszy Emilii wniósł duży puhar, napełniony winem greckiem.
— Biesiadę rozpoczęliśmy od libacyi na cześć boskich i wiecznych imperatorów — mówiła Emilia, podając wojewodzie kryształowe, artystycznie rżnięte naczynie. — Obraziłyby nasze uczucia wiernopoddańcze, ktoby nie spełnił tej ofiary.
Kłamała rozmyślnie, wiedziała bowiem, że tylko kłamstwem zmusi Fabricyusza do wychylenia ogromnej czary. Nowy Rzymianin nie odmówi libacyi dla imperatorów.
Wojewoda wahał się przez kilka sekund. Trzymając się ściśle przepisów swojej wiary, był tak umiarkowany w uciechach dzbana, iż przeraził się rozmiarami naczynia. Odurzy się, upije się odrazu...