Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

Wszyscy, prawdziwi i fałszywi, wielcy i mali, uznani przez imperatorów lub tylko łaskawie znoszeni, zostają za drzwiami mojego domu, wszyscy bowiem są nudni, do zrzędzących starców podobni.
Fabricyusz otworzył usta, by przeczyć, lecz zamknęła mu je drobna ręka.
— Nudni i nieznośni są mieszkańcy niebiescy — ciągnęła Emilia dalej — albowiem śladami ich postępuje zaciekłość, z której rodzą się: niezgoda, gwałt i nienawiść. Oni zatruwają rozkosz życia, strasząc śmiertelnika karami innych światów, oni zmieniają kwiecistą ziemię w krwawą jaskinię, oni mieszają języki, rozumy, cnoty — swarliwi, jak filozofowie.
Powtórnie chciał się Fabricyusz odezwać, lecz znów dotknęły jego ust białe palce.
— I za drzwiami mojego domu zostają — mówiła Emilia, uśmierzając wojewodę zalotnym uśmiechem — stare, ponure, bezzębne wiedźmy, zwane cnotami obywatelskiemi, smutek, ubóstwo, wszelakie głupstwa i nędze tej ziemi i wszystkie kłamstwa, któremi się człowiek oszukuje. Co uprzykrza życie, nie ma przystępu do naszego bractwa, złączonego żądzą rozkoszy. Jedną tylko mieszkankę niebios witamy zawsze z radością, bo z nią wchodzi wesele, szał i zapomnienie. Bogini nieśmiertelnej, zawsze młodej, niezmiennie pięknej miłości składam to szlachetne wino w ofierze...
Wylała całą zawartość naczynia na posadzkę i klasnęła w dłonie trzy razy.
Zewsząd, z prawej i lewej strony, z góry i z dołu, z poza wszystkich kotar, tłoczyły się do sali ciche,