Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

Wszystko, co słyszał, było dla niego tak nowe, iż nie wiedział, jak się zachować. Wyjść lub zostać w tej błyskotliwej jaskini grzechu i bluźnierstwa? Wszakże ta zuchwała histryonka drwiła z rzeczy boskich, a komes Walens, najbliższy towarzysz imperatora Teodozyusza, wtórował jej zachęcającym uśmiechem, chociaż nosił na tunice, na prawem ramieniu, jedwabiem wyszyty monogram Chrystusa.
Powinien był rzucić towarzystwo, które obrażało jego uczucia i przekonania... Ale Walens nie zapomniałby mu zniewagi, a może będzie potrzebował niedługo jego pomocy przeciw bałwochwalcom prefektury zachodniej. Wpływ naczelnika przybocznej straży dworu konstantynopolitańskiego na starzejącego się imperatora był znanym w Wiennie.
A potem... Ta jawnogrzesznica, chełpiąca się bezwstydnie swoją rozpustą, przykuwała go do siebie każdym ruchem, każdem spojrzeniem. Jakże była podobną do Fausty Auzonii, kiedy się smuciła nad niedolą Antygony? Fabricyusz wiedział, że Emilia gra, a mimo to zamknął oczy, by przytrzymać na źrenicy jej obraz i odurzać się rozkosznem złudzeniem.
Grzeszył... Powtarzał to sobie ciągle w duszy, przyznawał się przed sobą sam do winy, lecz ta wina była tak słodka, iż odbierała truciznie występku gorycz...
Złoży w przyszłą niedzielę na ręce biskupa znaczną ofiarę dla ubogich, i będzie błagał Boga szczerze o przebaczenie. Dobry Pasterz przebaczy, bo wszakże to On powiedział, iż nawet święci nie są bez zmazy...