Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

do Flawiana i wzmocnią swojemi fortunami wrogie nam stronnictwo. Ty wiesz, że pieniądze znaczą dziś w cesarstwie więcej, aniżeli odwaga. Za pieniądze kupuje się miecze Gotów, Franków i Allemanów.
— Nie nauczyłem się dotąd znosić śmiechu obelżywego — odpowiedział Fabricyusz.
— Wiele musi znosić, kogo łaska imperatora postawiła na tak drażliwem stanowisku, jak twoje.
— Boski Walentynian nie zalecił mi cierpliwości starca.
— Młodość boskiego Walentyniana, podżegana przez samolubnych dworaków, nie chce rozumieć, że naszemu rządowi jest obecnie pokój wewnętrzny bardzo potrzebny. Prefektury zachodnie niepokoją Frankowie, zaś w wschodnich burzy się znów ta hałastra gocka. Barbarzyńcom nie dość złota; zachciewa im się panowania. Gdyby Italii przyszło teraz na myśl wypowiedzieć naszym imperatorom posłuszeństwo, znaleźlibyśmy się w trudnem położeniu. Nie wiadomo, po czyjej stronie stanęliby Gotowie i Frankowie, a nasze legiony są tak przetrzebione od czasu wojny z Maksymusem, iż nie mogłyby stawić czoła złączonym siłom barbarzyńców.
— Arbogast nie zdradzi Teodozyusza — zauważył Fabricyusz.
— Nie zdradzi go z własnej woli — odpowiedział Walens — lecz może go do tego popchnąć młodzieńcza porywczość Walentyniana. Doniesiono nam, że wasz imperator chce ograniczyć władzę Arbogasta, zazdroszcząc mu jego wawrzynów i znaczenia u wojska. Wysłano mnie właśnie do Wienny, abym pośredniczył między imperatorem i jego na-