czelnym wodzem, Arbogast bowiem nie poddałby się rozkazom Walentyniana. To nie zwykły najemnik. To król walecznego ludu, który służy pod naszemi orłami więcej dla sławy, aniżeli dla złota.
— Gdyby zdradził naszych imperatorów, zdruzgotałby go gniew prawdziwego Boga.
Walens poruszył się niecierpliwie na poduszkach lektyki.
— Jesteś żołnierzem, a wyrażasz się, jak przegorliwy prezbiter, który chciałby w ludzi wmówić, że nasza wiara zgasiła słońce, spaliła płody ziemi, zatruła wino, wydarła z serca miłość, pokonała wszystkie pragnienia i żądze. Słońce świeci niezmiennie, ziemia rodzi owoce, wino rozwesela, miłość daje rozkosz, namiętności wichrzą, jak wichrzyły. Zostaw język świątobliwy kapłanom, ty zaś bądź namiestnikiem cesarskim w Italii. Jako taki miej oko orła, ucho zająca, nos psa i chytrość węża, abyś panu swojemu nie przyczynił trosk niepotrzebnych. Gdy nadejdzie pora właściwa, pomyśli Teodozyusz sam o ostatecznym tryumfie naszej wiary, on bowiem jeden ogarnia sprawy całego cesarstwa, oblicza siły rządu chrześciańskiego i patrzy w przyszłość. Nie rzeczą twoją, ani moją, ani Walentyniana uprzedzać bieg wypadków. Rzeczą naszą słuchać.
Fabricyusz milczał zakłopotany. Wszakże mówił do niego członek najwyższej rady wschodnich prefektur, ocierający się codziennie o Teodozyusza. Jeśli kto, to znał on dokładnie zamiary wielkiego imperatora, wiadomem zaś było powszechnie, iż nie Wienna rządziła w cesarstwie, lecz Konstantynopol.
Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/277
Ta strona została skorygowana.