Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/335

Ta strona została przepisana.

za to, że ją, pozbawił szczęścia kobiety, a wzmagała się duma, wsparła wkrótce przez inną, równie potężną silę.
Coś musiało ukochać jej serce gorące. Przeto umiłowało żnicz narodowy, jako ognisko, w którem zbiegały się wszystkie tradycye Rzymu.
Fausta, należąca do rodu, znanego z cnót obywatelskich, zrozumiawszy znaczenie kultu Westy, przywiązała się do swojej bezbarwnej doli z uległością patryotki. I w niej, jak w Julianie Apostacie, w Flawianie i Symmachu, odżyła stara virtus romana, której Rzym zawdzięczał swoją wielkość.
Z chwilą, gdy obowiązek obywatelski wypełnił duszę Fausty, nawiedzały ją pokusy zmysłów rzadziej. Od czasu jednak do czasu budziła się w niej kobieta i dopominała się od dziewiczej kapłanki praw swoich ze zdwojoną gwałtownością.
Dziś poruszyła skarga nowicyuszki w jej sercu popioły spalonych snów wiosennych.
Byłyż te sny urocze już popiołami? Stłumiłaż duma pospołu z obowiązkiem w istocie wszystko, co zostało w kapłance Westy ludzkiego? Nie wróeąż nigdy owe słodkie mary, aby przypomnieć dziewicy, iż nie piła jeszcze z szumiącego kielicha miłości?
Fausta wpatrywała się w święty ogień szeroko otwartemi oczami. Zdawało się, że nie widzi nic oprócz migotliwego płomienia, który pochłaniał z żarłocznością głodnego zwierzęcia gałązki laurowe, ruchliwy, jak żmija.
Na dworze wstrząsał wicher jesienny coraz silniej konarami drzew i pędził przed sobą coraz gęstsze tumany zeschłych liści. Ilekroć go marmurowe