Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/342

Ta strona została przepisana.

Pochwyciła srebrną tubę, leżącą na stopniach ołtarza i odparła:
— Krew twoja spadnie na twoje sumienie!
Chciała wybiedz tajnemi drzwiami, które prowadziły na kurytarz świątyni, lecz Fabricyusz zastąpił jej drogę.
— Krew moja zmiesza się z twoją — rzekł, wydobywając z pod płaszcza miecz — zanim cię służba uwolni z moich objęć. Nie drażnij mojej gwałtowności, jeśli nie chcesz, by Rzym miał jutro niezwykłe widowisko. Dwa trupy, twój i mój, spoczną obok siebie w uścisku miłosnym w obliczu waszej bogini czystości.
Fausta spojrzała na niego przerażona. Byłżeby on zdolny do czynu tak okropnego? — pytał jej wzrok osłupiały. Gdyby zabił siebie i ją, poszłaby za nią w krainy cieniów klątwa narodu rzymskiego. Umarli nie mogą dowieść swojej niewinności. Nikłby nie uwierzył, że Fabricyusz podniósł na nią rękę bez jej przyzwolenia. Kochała go, wyznaczyła mu schadzkę i odebrali sobie razem życie — zawyrokowałaby złość ludzka.
Groźba hańby pośmiertnej była dla Fausty tak straszna, że odebrała jej członkom władzę.
Ten barbarzyniec zabije ją i siebie... Zdradzała to chmura, zbierająca się na jego czole i błyskawice, zapalające się w jego źrenicach.
Wojewoda mówił dalej:
— Gwałcąc z miłości dla ciebie wasze prawa, wiedziałem, na co się narażam i przygotowałem się nawet na szaleństwo. Postąpiłem nierozważnie, ale moja tęsknota była silniejszą od rozumu. Oko moje