Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/083

Ta strona została przepisana.

Wczoraj nie miał jeszcze na sumieniu ani jednej plamy. Jeśli był bezwzględnym dla pogan, spełniał tylko obowiązek namiestnika cesarskiego.
Dziś dopuścił się niegodnego gwałtu, pobratał się ze złoczyńcami, kłamał świadomie, dotknął boleśnie nieszczęśliwy naród, zamordował w końcu starca, chrześcianina.
Ze ściany spoglądał na niego wizerunek Zbawiciela, rozpiętego na krzyżu.
Fabricyusz odwracał oczy, aby się nie spotkać ze smutnym wzrokiem Chrystusa.
— Drogo płacę za twoją miłość, Fausto — mówił do siebie, zakrywając twarz rękami.