Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/100

Ta strona została przepisana.

— Czy prefekt wysłał pogoń za złoczyńcami? — zapytał Juliusz kuryera.
— Wywiadowcy prefekta odnaleźli ślad złoczyńców na drodze aurelijskiej, lecz zgubili go z a Genuą — odpowiedział kuryer.
— Za Genuą? — mówił Juliusz półgłosem, zamyślając się. — Czy Winfridus Fabricyusz jest w Rzymie? — odezwał się po dłuższem milczeniu.
— Wojewodę spotkałem przed tygodniem na Polu Marsowem.
— Ale może opuścił Rzym ktoś z jego służby?
— Wywiadowcy donieśli prefektowi, że wojewoda wysłał w przeddzień gwałtu na drogę aurelijską kilka wozów z niewolnicami i dziesięciu Allemanów ze swojej straży przybocznej. I jego ulubionego sługi, starego Teodoryka, nie widziano już dawno w mieście.
— Dobrze — rzekł. — Wypoczniesz dziś, abyś mógł jutro wrócić do Rzymu. Zawieziesz prefektowi pismo odemnie.
Kiedy został sam z Galeryuszem, podał mu list Flawiana.
Ten, odczytawszy pismo, zmiął pargamin i cisnął go o ziemię.
— A mówiłem, mówię ciągle — zawołał — napominam bez końca, żeby zaniechać tej kreciej roboty. My ryjemy się pod nimi, a oni znieważają tymczasem nasze najświętsze uczucia. Jeżeli będziemy dalej radzili, zamiast działać, zaczną wkrótce burzyć nasze ołtarze. Trzeba wydrzeć Faustę Auzonię koniecznie z ich rąk świętokradczych.