Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/108

Ta strona została przepisana.

chciwość i podłość, a zasypiemy cię, gdy wrócisz do nas, gradem złotych wieńców.
— Możecie być przekonani, iż nie będę oszczędzała tych sługusów. Mowy, szarpiącej wnętrzności, nauczyli mnie przecież moi mistrzowie. A gdy mi bogowie pozwolą znów przemawiać do was ze sceny Pompejusza, zapłacę wam hojnie za uprzejmość. Płomienie Tyrteusza buchną z ust moich na lud rzymski.
Stanęła na środku pokoju, wyprostowała się, cofnęła głowę w tył, wyciągnęła rękę przed siebie i deklamowała...
Czarne brwi Emilii złączyły się w jedną linię, jej oczy migotały ponuro, rysy twarzy stały się twarde. Głosem pełnym, silnym, który lał jej się z piersi szumiącym potokiem, recytowała „Pobudkę bojową” Tyrteusza...
Na twarze senatorów wystąpiły rumieńce, głowy ich podniosły się, nozdrza drżały. Błyszczącymi oczami wpatrywali się w histryonkę, która wydawała się wyższą, niż zwykle.
Wywołane przez nią wrażenie nie uszło Emilii. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i rzekła:
— Widzicie, że i najgorsza córa Rzymu może się wam jeszcze na coś przydać.
Kiedy senatorowie wracali w godzinę potem do swojej gospody, odezwał się Galeryusz:
— Miałeś mi powiedzieć, co należy uczynić, aby Fausta Auzonia wróciła do swojego świętego urzędu?
— Pojedziesz jutro do Lugdunu, najmiesz w szkole gladyatorów pięćdziesięciu najlepszych rębaczów i uwolnisz Faustę z niewoli Fabricyusza.