Dyakon czytał:
— Słyszeliście, iż rzeczono Starym: nie będziesz cudzołożył. A ja powiadam wam, iż każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już z nią cudzołóstwo pepełnił[1] w sercu swojem. Jeśli cię tedy oko prawe gorszy, wyłup je i Zarzuć od siebie, albowiem pożyteczniej jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, a wszystko ciało twoje nie było wrzucone do ognia piekielnego.[2]
Kiedy dyakon skończył, zapytała Fausta:
— Jakże nazwiesz wobec tego przykazania gwałt Fabricyusza? Dlaczego nie wyłupił sobie oczu i nie rzucił ich od siebie? Milczysz? Odpowiem za ciebie. Bo Fabricyusz jest człowiekiem, zaś człowiek nagina nawet wskazówki bogów do swoich celów samolubnych.
— Wojewoda wierzył, iż serce twoje umiłuje boską naukę naszego Pana — odezwał się Prokopiusz. — Nasz Pan...
— Przemawiasz do mnie ciągle językiem kłamstwa ludzkiego — przerwała mu znów Fausta, marszcząc brwi. — Dlaczego omijasz prawdę? Fabricyusz łudził się, że płomień jego występnej miłości ogarnie i mnie i strawi w mojem sercu węzły, łączące Rzymiankę z przeszłością Rzymu.
Po krótkiej przerwie mówiła dalej:
— Pytasz mnie od miesiąca: dlaczego nie chcę uznać dobroci waszego boga? Pytasz nierozumnie, bo jeśli kto, to potrafiłaby dziewica Westy, która złożyła marzenia swojej młodości na ołtarzu ofiary, odczuć wzniosłość nauki, polegającej, jak wiem obecnie, na zrzeczeniu się szczęścia tej ziemi. I moja bo-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – popełnił.
- ↑ Słyszeliście, iż rzeczono Starym: nie będziesz cudzołożył... — fragment Mt 5, 27-29 (w przekładzie Jakuba Wujka).