Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/150

Ta strona została przepisana.

Biskup położył ręce na głowie Fabricyusza i odparł głosem miękkim:
— Gwałtowność i pychę maże tylko łagodność i pokora. Nie opieraj się, mój synu. Nie dlatego, aby cię znieważyć, nakładam na twoją dumę żołnierską pokutę tak bolesną. Chcę cię nawrócić z drogi szatana i nauczyć służby Bożej. Złamawszy w sobie złość tego świata, zrozumiesz dopiero nieprzebraną dobroć naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Wszakże i Jego sponiewierało życie doczesne, a On, chociaż mógł się odwołać do pomocy Ojca niebieskiego, wychylił bez skargi kielich goryczy. Bądź posłusznym synem Chrystusa, którego miłujesz. Bo ty miłujesz Boga dobroci i miłosierdzia. Doniósł mi biskup Syrycyusz, że jesteś nieustraszonym wyznawcą naszego Pana.
— Życie oddam za Niego! — zawołał Fabricyusz szczerze.
— Dla tej miłości uczyń ofiarę ze swojej dumy — prosił biskup — abyś wniknął w tajemnicę naszej wiary i był pożytecznym sługą Boga prawdziwego. Kościołowi potrzeba takich serc gorących, jak twoje. Oczyść to serce z nienawiści pogańskiej, wznieś się do miłości powszechnej Chrystusa, przygarnij słabych, ubogich i wszystkich wydziedziczonych do piersi kochającej, a Bóg maluczkich nie odmówi ci łaski swojej i miłosierdzia. Pokora nie hańbi nikogo. I Teodozyusz, najpotężniejszy monarcha świata, skruszył się bez wstydu przed Bogiem.
Przypomnienie pokuty publicznej Teodozyusza wpadło w dumę Fabricyusza gromem druzgoczącym. Wielki imperator uznał w wielkim biskupie namiest-