Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/187

Ta strona została przepisana.

Ślady rabusia wytropią szpiegi Arbogasta. Trzeba się odwołać do pomocy króla, aby Fabricyusz nie miał czasu przepaść w lasach allemańskich.
Juliusz udał się sam do stajni i kazał zaprządz do rydwanu.
Kiedy senatorowie siadali na wóz, mijał gospodę Rikomer, setnik domowników. Był konno. Ujrzawszy Rzymian, zatrzymał się, jakby się chciał cofnąć. Namyślił się jednak, bo zbliżył się z uprzejmem pozdrowieniem.
— Pamiętam — zagadnął go Juliusz — iż żyłeś kiedyś z Fabricyuszem w ścisłej przyjaźni. Czy nie masz wiadomości od wojewody Italii?
Setnik pochylił głowę i poprawiał coś przy cuglach.
— Z Rzymu nie miałem dawno kuryera — odparł głosem niepewnym.
Uważnie spojrzał Juliusz na niego, lecz Rikomer odwrócił twarz, przypatrując się szyldowi gospody tak pilnie, jakby go po raz pierwszy widział.
— I nie wiesz, że Fabricyusz uciekł z Rzymu? — badał Juliusz.
— Fabricyusz... uciekł z Rzy...mu? — mówił Rikomer pozornie zdziwiony...
Wzruszył ramionami.
— Nic o tem nie wiem. Czy by się dopuścił jakiego czynu karygodnego? — pytał.
Nieznaczny uśmiech przewinął się po ustach Juliusza.
— Dowiedz się, gdzie Fabricyusz obecnie przebywa — rzekł — i napisz swojemu przyjacielowi, że