Nikt nie pytał o szczegóły owej „nagłej śmierci,” którą, umierali w doniesieniach urzędowych wszyscy imperatorowie, zamordowani przez jawnego, czy ukrytego wroga, za niepotrzebną bowiem ciekawość płacono w pobliżu dworów cesarskich gardłem[1].
Milcząc, rozeszli się chrześcianie do domów.
Wkrótce potem ukazali się na ulicach domownicy i protektorowie, postępujący w zwartych szeregach. Prowadził ich Rikomer, który niósł wieniec imperatorski i płaszcz szkarłatny.
Przyboczna straż cesarska udawała się do obozu z pokłonem wiernopoddańczym. Wybraniec wojska był jej panem prawowitym.
Wiadomość o śmierci Walentyniana zastała Arbogasta pod namiotem. Siedział na składanem krześle połowem, a naokoło niego stali jego radcowie i wojewodowie. Byli także przy nim Juliusz i Galeryusz.
Zgon imperatora nie wywołał w otoczeniu króla żadnego wrażenia. Spodziewano się go od dwóch dni. Przyjęto żałobną nowinę z taką obojętnością, jak gdyby się stała rzecz najzwyklejsza.
- ↑ Właściwego sprawcy śmierci Walentyniana, która nastąpiła dnia 15 maja 392 roku, nie wykryli dotąd historycy. Jedni twierdzą, że zamordowano go na rozkaz Arbogasta, inni, że uprzątnęli go dworacy, chcący sobie w ten sposób zaskarbić łaski nowego pana, jeszcze inni, że pozbawił się sam życia. I rodzaj jego śmierci nie jest dotąd ustalony. Podług jednych znaleziono go w łóżku uduszonego, podług drugich powieszonego w ogrodzie.