Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom II.djvu/265

Ta strona została przepisana.



XIII.



W głębi doliny stał Arbogast, otoczony swoją świtą. Ze szczytu namiotu zwieszała się długa, czerwona wstęga — znak wojny; nad głową króla powiewał sztandar purpurowy — znak bitwy.
Z prawicą na rękojeści miecza, milczący, skupiony, ogarniał stary wódz po raz ostatni wzrokiem badawczym szyk bojowy. Najmniejsza zmarszczka nie sfałdowała jego czoła. Był zadowolony.
Przed nim, w dwunastu szeregach, ułożonych w warcabnicę, przecięła piechota sprzymierzonych z Rzymem Franków całą równinę, począwszy od rzeki Frigidus, aż do stóp gór; przy nim, na tej samej linii, na prawo i lewo, błyszczały na wysokich nasypach olbrzymie kusze; za nim, strzegąc obozu i taboru, rozwinęła się jazda gallijska. Prawe skrzydło zasłaniali Allemanowie, lewe — wolni Frankowie.