Strona:PL Teofila Samolińska - James Garfield.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

Tu mówca przestał — a lud jeszcze cicho
Słuchał — jak gdyby coś rozważał sobie,
Gdy naraz zbudzon jak trąbą Jerycho
Huknął brawami bijąc w dłonie obie.

Entuzyazmowi już nie było końca
Kto on? lud zewsząd ciekawie napierał.
W tem ktoś podszepnął „to kraju obrońca —
„Żołnierz! James Garfield! wojsk naszych jenerał!

Dość było tego — popędzono społem
I z nad estrady sztandary wyrwano,
I ponad mówcy podnosząc je czołem
Niech żyje Garfield! grzmotem zawołano!

Na nowe dumne czoła podnosimy,
Niechaj mordercę dno piekła pochłonie,
Żyj nam Garfieldzie! bo choć my pomrzemy
Rząd nie przestanie rządzić w Washingtonie!

∗                              ∗

Z ramion posągu politycznej pozy,
Ręka przeznaczeń Ameryki zrywa,
Płaszcz — i o dziwy! w całej prawdzie prozy,
Nagość kalectwa Stalwartsów odkrywa.

Na termin trzeci znów Grant kandydatem,
W Stalwartsów, jedni wygłaszali duchu
Precz z nim! precz tutaj z dyktatorskim batem,
Krzyczeli drudzy w gwałtownym wybuchu.