W mojej siwiźnie nad grobem o Boże!
Takiegom szczęścia jeszcze doczekała!
Ach! każde szczęście matko ty poczciwa,
Niestety bywa na ziemi zbyt krótkiem!..
W pierś syna twego godzi ręka mściwa,
Ściele go trupem — kraj napełnia smutkiem.
Kolumna dłutem Wszechmistrza ciosana,
Krótko jaśniała na życia cmentarzu;
Na wzór młodzieży — Niestety złamana
Legła przedwcześnie na śmierci ołtarzu.
Któż mógł przewidzieć, że na wzniosłym tronie
Rządów Columbii zostawszy sternikiem,
Wśród serc życzliwych na przyjaciół łonie
W objęciach ludu umrze męczennikiem.
Cztery zaledwie minęły miesiące
Urzędu męża — gdy serce stęsknione
Rwąc się w objęcia rodziny tęskniące,
Chciało popędzić na chwilę w jej stronę.
Bo zimne domu Białego marmury
Nie zastąpiły rozkoszy tej chatki,
Gdzie dziatwa z czoła rozpraszała chmury,
Gdzie biły serca małżonki i matki.
Miłość ta kraju i rodziny szczera,
Będąca Cnotą jego od powicia,
Zacnego wieści naszej bohatera,
Niestety! nagle pozbawiła życia.