Strona:PL Teogonja Hezjoda.pdf/15

Ta strona została przepisana.

w każdym razie do systemu Uranidów należące, a na ich rodowód przyjdzie kolej dopiero od w. 453, odkąd rządy świata bierze w rękę Kronos, oprawca ojcowski. Ze względu na analogję z kształceniem się świata, stare te bóstwa przedzeusowe wraz z rządami Uranosa, wyobrażają jeszcze jakąś chwilę przełomową, pierwszy etap wszechświata wychodzącego z chaosu, i nie zaraz też przyjdzie do ostatecznego ładu, bo dopiero po usunięciu z kolei rządów Kronosa.
Ten nieład, czekający na jakąś reformę, symbolizuje autor Teogonii niezadowoleniem Gai z tego, że małżonek jej każde nowe na świat przychodzące dziecko wpycha napowrót w jej łono, i ona jęczy brzemieniem tem rozpychana: głucha to i daleka, ale dosyć wyraźna myśl kształcenia się żywiołów, pociągającego za sobą przewroty gieologiczne i kataklizmy. Myśl tę ujmuje poeta w obraz tak dziecinny i tak śmiesznie naturalistyczny, iż dziwić się można że nawet pierwotna starożytność go nie odepchnęła. Raz uosobistniwszy siły natury, obmyśla on naiwny środek, którym Gaja ma się uwolnić od dalszego rodzenia. Trzeba podstępnie obezwładnić Urana przez odjęcie mu narzędzia męzkości, i czynu tego, z namowy matki, dokonywa sprytny Tytan, Kronos.
Nie będziemy się tu rozwodzić nad tym ustępem (w 161—206), w jego bezwzględnym naturalizmie wcale żywo nakreślonym, ale zwrócić musimy uwagę na jeden nowy a pod względem etycznym znamienny fakt gienealogiczny. Obezwładnienie bowiem Urana nie pozostało zupełnie bezpłodnem. Wielki to bóg, wyobraziciel nieba; więc boską jest każda jego cząstka, tembardziej ta którą odciął Kronos, zapładniająca, podtrzymująca życie (phallos). Była ona też zawsze w wielkiem zachowaniu u starożytnych Hellenów, nawet podczas najwyższej cywilizacyi. Przy komosach, wyniesiona na wysokiej żerdzi, postępowała na czele obchodów uroczystych, które się też właściwie na jej cześć odbywały; późniejsza mitologia ubóstwiła ją w postaci i pod imieniem Pryjapa, który szerokie i poczesne zajmuje miejsce u tak znakomitego poety, jak Teokryt. Więc też tembardziej, należąca do Uranosa nie mogła zmarnieć jak byle jaki odpadek, ale wydać musiała jakiś twór znakomity. Jakoż, z tych kropli krwi, które trysły przy operacyi i spadły na Ziemię, powstały wielkie boginie, mścicielki występków, Erynny, a oprócz nich Gigasy (olbrzymy), i nimfy Meliady, późniejsze karmicielki Zeusa. Niedosyć na tem: rzecz najznamienniejsza iż z samego odpadka, rzuconego w morze, powstała cudna bogini Afrodyte, której stałymi towarzyszami są Eros, znany już nam z w. 120—122, oraz ładny Himer (także nic innego, tylko bodziec pożądliwości płciowej). Przez taką to metamorfozę zaznacza autor swoje pojęcie