Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

mimochodem oczyma po tych, którzy się widocznie niczem nie pieczętowali — ma foi, ona leci na tego Ukraińca. Choć mi to wszystko jedno, chciałbym nim być, na chwilę, jak Bogu dobrze życzę.
— A kiedy ci wszystko jedno, Piętaszku — rzekł jeden z obecnych.
— Naprzód nie nazywaj mię Piętaszkiem, bo wiesz, że tego nie lubię, chociaż właściwie to mi wszystko jedno, jak mię tam ktoś tytułuje. Ale ma foi — garson, podaj mi segaro — ona leci na tego Ukraińca. Co prawda to chłop jak świeca, na pokaz. To musi być coś tak z boku, bo w porządnych szlacheckich domach takich synów już nie miewają. Szekspir gdzieś mówi o tem, choć wolałbym, żeby to mówił lord Bacon. Ma foi, jak Bogu dobrze życzę.
— E, to jeszcze na dwoje babka wróży. Przecież ona już była narzeczoną — rzekł drugi brunet — niby się strasznie kochała, a potem fajt, kawaler wyleciał jak z procy, i po krzyku.
— Ależ to się nie liczy — odparł łysy mężczyzna w monoklu. — Słyszałem o tem, jakiś artysta, rzeźbiarz, malarz, czy ki dyabeł. Pobawiła się i basta. Ma foi, ona pójdzie za tego Ukraińca. Garson, zapal mi segaro.
Rdzawiczowi krew uderzyła tak gwałtownie do głowy, że słyszał jej puls i myślał, że mu czaszkę rozsadzi. Zasłonił się cały gazetą i zdawało mu się, że wszyscy widzą go przez nią i patrzą na niego. Usłyszał, jak przechodząc mimo garson szepnął do swego kolegi: Cóż ten tak czyta i czyta?