stają mu się coraz bardziej nieruchome, coraz szersze i jakby błędne, ciało zaś całe drży i jakby pręży się w sobie. Nie mógł nic pojąć. Zrozumiał, że Rdzawiczowi stało się coś strasznego, ale nie mógł zrozumieć co? Nakoniec Rdzawicz rzekł: Czytaj...
Tężel wziął ze stolika list i począł czytać. List brzmiał: »Wiem, że sprawię Panu wielką przykrość, może nawet boleść. Wiem, że uczucie Pana dla mnie nie jest tak silne, głębokie i trwałe, jak Ci się zdaje i jak sam w to może wierzysz, ale nie wątpię, że nie jestem ci obojętną. Pisanie tego listu i dla mnie samej jest bardzo przykrem. Pan wiedziałeś, że ja Pana nigdy istotnie nie kochałam, ja się łudziłam, brałam chwilowe wrażenie za prawdę, łudziliśmy się oboje. Dawno już walczyłam ze sobą, te dwa tygodnie pańskiej nieobecności zdecydowały mnie. Ja Ciebie nie kocham i zwracam Ci słowo. Przecież nie chcesz mi pan wiązać świata. Listy i wszystko odeszle moja ciotka, jak Pan wróci. Ja jutro wyjeżdżam. A jeśli nie możesz bezemnie żyć, to się otrujmy.
D. 27 kwietnia 1894 r.«
Tężel, przeczytawszy ten list, opuścił ręce i zdrętwiał. Ścisnęło go coś za gardło i chwyciło coś za włosy. A potem musiała mu przelecieć przez głowę jakaś myśl, która wydała mu się wstrętną, gdyż nagle, jakby płaza zobaczył, żachnął się, splunął i mruknął: Tfy! Tężel!...
Rdzawicz zaś osunął się na kanapę twarzą w dół