stauracyjnej i przeszył go taki ból, że musiał się wstrzymać, aby na głos nie jęknąć. Ileż to razy myślał o tem lecie, które miał spędzić z Maryą w górach. Ślub naznaczony był na październik i projektowali, że pojadą do Zakopanego. Marya nie była tam nigdy. Rdzawicz bywał często podczas wakacyj z Przerwicem, który z tamtych okolic pochodził. Błąkając się po pustkach górskich, on, dla którego kobieta była zawsze osią życia, a miłość największem pragnieniem i największą potrzebą, ileż godzin przeżalił się w sobie, że jest tu sam, ile przemarzył, że może będzie tu przecież kiedyś z ukochaną kobietą i jakby jemu, jakby im wtenczas było... Tu śnił ją najpiękniej, tu wyobrażał ją sobie najplastyczniej, tu prawie słyszał jej głos, czuł dotknięcie jej dłoni, widział jej spojrzenie; tu tworzył sobie ideał kobiety, którąby kochał, od której chciałby być kochanym. Na głuchych granicach nad przepaściami i w dolinach pośród szumiącej wody: miał ją przed sobą. Widmo to swojej tęskniącej wyobraźni, prawie że wiódł za rękę, prawie że przeprowadzał przez strumienie, prawie że okrywał od chłodu, i prawie że mówił mu: Patrz, patrz!... Tu kiedyś ją przyprowadzę — myślał — to jej pokażę, tam pomogę się wspiąć, tu usiądziemy przy ognisku i będziemy przy sobie, tam noc przepędzi... to moje, to moje, ten mój raj, ten mój świat... Wiedział, co będzie mówił, co będzie mu odpowiadała. Całe rozmowy tworzył i uśmiechał się sam do siebie, myśląc, jak miłość w niej do niego będzie się rozwijała i rosła, jak będzie rozkwitała i przepromieniała się w słoneczny błękit nad nimi rozpięty, bo on więcej jeszcze chciał być kochany, niż kochać.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/127
Ta strona została skorygowana.