dlatego, że jest kobietą, że jedynym celem życia kobiety jest podobanie się jak największej liczbie mężczyzn, ku czemu każdy środek jest dobry, byle się nie zaawansować zanadto, i że kobieta powinna dążyć do tego, aby za jakąbądź cenę panować nad mężczyznami, co najłatwiej osiągnąć, drażniąc ich najniższe instynkty. I w taką to zgraję los rzucił Maryę, która miała w sobie warunki na to, żeby być jak biały posąg piękna niewieściego. I w tej kobiecie, która miała w sobie dwie dusze, jedną swoją, na świat przyniesioną, drugą, jaką jej dało wyrachowanie i otoczenie: utworzył się chaos, wir dobra i zła, mieszanina wrodzonych, szlachetnych instynktów i porywów, z błotem pojęć, jakich ją nauczono i z błotem uczuć, jakie w nią przeszczepiono z siebie, ze swoich przeciętnych, ogólnych, zwykłych dusz ludzi, którzy stanowią tło społeczeństwa, a których Heine trafnie scharakteryzował:
Doch wenn wir im Koth uns fanden,
Da verstanden wir uns gleich.
A o ten chaos, o ten wir, o tę mieszaninę zdruzgotało się jego życie...
Zacisnąwszy oczy pięściami, pochylił się nad stół, a w piersi wzbierał mu jakby ogromny płacz nad sobą, tak nieszczęśliwym i nad Maryą, tak marnowaną, tak inną, jak być mogła, nad tą dziewczyną, która mogła być jakby łaską największą i darem bożym niezmiernym, a była — »dzieckiem pułku« takich ludzi; której przeznaczeniem było uszczęśliwienie człowieka, a której największą ambicyą było być królową na balach publi-