nigdybym nie chciał robić. Ale słuchaj. Stało się to tak. Kiedyś wyszedł, myśmy zostali około pani Drewskiej. Nie wiem, jak długo, może ze dwie godziny, klęczała ona przy ciele Drewskiego, bez jednego ruchu, bez jednego drgnięcia. Dopiero zrozumiałem skamieniałość Nioby. Myśmy wszyscy tak stali, jakeś nas zostawił, nikt nie śmiał się ruszyć, nie śmiał drgnąć. Lekarz nie potrzebował konstatować śmierci przez badanie; widział ją przecie. Popatrzyli chwilę, popisali coś i poszli. Dopiero Misia uklękła przy pani Drewskiej i zaczęła ją po rękach całować nieśmiało, a potem rozpłakała się, schyliła i zaczęła jej nogi obejmować. Dopiero ona wtenczas poruszyła się, głowa jej opadła od jego piersi ku kolanom i wybuchnęła płaczem... Powiadam ci, co to był za płacz!... Wszyscyśmy razem płakali, Stosławski aż wyjść musiał z pokoju. Myślałem, że ona tam już życie wypłacze i koło trupa syna padnie...
Przestał na chwilę mówić, jakby mu się łzy w głos wmieszały, zapalił papierosa, pociągnął, westchnął i począł mówić dalej, ciszej, niż przedtem:
— Dopiero Misia i Przerwic odprowadzili ją z podłogi na kanapę. Trochę się uspokoiła, przestała płakać i tak znów siedziała nieruchomo, aż odezwała się, to były pierwsze jej słowa: »ja nie będę za co miała nawet mu krzyża postawić na tej nieświęconej ziemi...« Taki był w jej głosie ból, iż myślałem, że nam wszystkim serca pękną. Ale Stosławski, który był znów przyszedł, podchodzi do niej, klęka przy niej i powiada: »on będzie miał krzyż, niech pani będzie spokojna...« Potem wstał i zaraz do mnie przyszedł i powiada pocichu:
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/132
Ta strona została skorygowana.