zywa dziecko, gdy stwierdza, że się coś stało, choć wie, że wszyscy to wiedzą:
— Pan Roman zrobił scenę.
Przerwic i Rdzawicz zaczęli się śmiać, potem zaczęła się śmiać pani Laura i Bisza — i wreszcie Tężel, który stał jak skamieniały, nie wyobrażał sobie bowiem, żeby ktoś przy tak eleganckich paniach mógł co innego robić, jak pięknie mówić, i pięknie się kłaniać.
— Zrobiłem scenę i przepraszam — rzekł Rdzawicz, całując panie w ręce. — Jestem źle wychowany i dziki. Okropnie panią przepraszam, pani Elżbieto — powtórzył, całując pamią Biszę ponownie w obie ręce kolejno.
— Wy wszyscy jesteście jak dzikie konie — rzekła pani Laura i dodała, wskazując na Przerwica: — Myśli pan, że nie?
Przerwic zaś począł deklamować:
»Widzę, że nie jest On tylko robaków
Bogiem i tego stworzenia, co pełza;
On lubi szumny lot olbrzymich ptaków,
A rozhukanych koni On nie kiełza!
On piórem z ognia jest dumnych szyszaków,
Wielki czyn często Go ubłaga, nie łza
Próżna, stracona przed kościoła progiem —
Przed Nim upadam na twarz. On jest Bogiem!...«
— Boże, jacy wy jesteście niepodobni do wiejskiej szlachty! — westchnęła pani Bisza.
— Nawet ja się z braci szlachty wyrodziłem, mam krótki nos, a każdy prawy szlachcic powinien mieć nos długi, żeby mógł na jego koniec patrzeć — rzekł z hu-