ta natuła; Panie Łdzawicz, panie Łdzawicz!... Pamiętasz? Poczciwe to Bronnisko, jak Boga kocham. Żeby miał tyle szczęścia, co pies pcheł. Ale, dajże zapałkę, to przeczytasz.
— Pocóż, kiedyś mi wszystko opowiedział. A w innych gazetach jest co?
Tężel rzucił na stół plik papierów i rzekł:
— Jeszcze nic. Kupiłem wszystkie gazety wieczorne w kiosku i przejrzałem pod latarnią, ale jeszcze w żadnej nic niema, tylko w tym Kuryerze. Czytałem po drodze, dobrzem oczu nie wypatrzył. Cieszysz się?
Rdzawicz nic nie odpowiedział, Tężel zaś, uderzywszy się ręką po udzie, począł śpiewać wesoło:
Dali mi jom dali
Piknie zubirali
Inom musioł pocekać...
Wynalazł zapałki, zapalił lampę i włożywszy obie ręce do kieszeni, stanął przed Rdzawiczem, mówiąc:
— Wiesz ty co, idź ty na ten raut.
— Nie chce mi się.
— Naprzód zrobisz pani Przerwicowej uciechę, a to takie miłe i kochane stworzenie. Żebyś ty taką... — urwał i trzepnął sobie mimowoli ręką po ustach. — Wiesz, jak Boga kocham, ja nie znam drugiej takiej serdecznej kobiety, jak to Przerwicątko. Misia jest dobra nadzwyczajnie, ale Misia, choć piękniejsza, bo cóż, Przerwicowa jest bardzo ładna, ale żadna piękność nie ma ani ćwierć tego wdzięku. I potem, bądź co bądź, to jest paniątko, a Misia dziewczyna edukowana. Widziałeś ty, jak