pannę Rosieńską, siedzącą między ojcem, a panią Biszą. Oczy ich spotkały się i chwilę zatrzymały na sobie, poczem panna przysłoniła swoje powiekami o równie ogromnych ciemnych rzęsach, jak u siostry.
Ta mogła mieć lat ośmnaście, była szatynką lekko bladą o szaro‑niebieskich oczach, dużych i głębokich, a oczy te uczyniły od razu wrażenie Rdzawiczowi, że można w nie iść, jak w las; rysy miała delikatne, mniej ładne, niż u siostry, ale zwracające od razu uwagę, zwłaszcza nos miała śliczny, trochę orli, i przepyszne, wiśniowej ciemnej barwy usta, takie, o których się mówi, że są »stworzone do pocałunków«. Białą miała szyję, pełny, szlachetny biust i wązką rękę. Twarz jej bladawa i wytworna, miała w sobie jakiś smutek, jakąś w wyrazie myśl tęskną i pragnącą a tajoną, i ten wyraz był przedewszystkiem wymową jej twarzy.
— W tej dziewczynie coś się wewnątrz pali i to nie jest pierwsza lepsza z brzegu — pomyślał Rdzawicz, któremu jej uroda od razu podziałała na zmysły. — Ciekawym, czy i ona tak »przecjąga«?
I zwracając się ku niej, spytał uprzejmie:
— Jak pani znajduje tutejsze towarzystwo?
— Bardzo sympatyczne — odparła panna leciutko śpiewnym akcentem, podnosząc nań swoje duże, głębokie oczy. — Kobiety są po większej części przystojne i dobrze ubrane.
— Nigdzie się tak nie ubierają, jak w Warszawie — ozwał się pan Rosieński, siwy, lat około sześćdziesięciu.
— Kobiety się powinny ubierać jak najstaranniej.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/182
Ta strona została skorygowana.