Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

szy, ale na to odpowiedział sam sobie: Ach, mam już dość... Męczę się blizko rok i cóż wymęczyłem? Czy dla tego, żem kochał, nie mogę już być nigdy ani spokojny, ani szczęśliwy? Marya nie dba o mnie, nie wie może, że żyję, cóż ja mam ciągle tylko nią i nią żyć? Czy wszelka teorya wierności nie jest głupstwem? Zresztą, jeźli uczuję, że mogę ją przestać kochać, a inną zacząć, to byłbym waryatem, gdybym dla jakiejś teoryi przy tamtej miłości się upierał, a tej bronił do siebie przystępu.
Zapewne, tak kochać Eli, jak kochał Maryę, tak bardzo, tak szalenie, tak ogromnie, nie potrafi nigdy; tej przedewszystkiem pragnie, dlatego to uczucie w nim względem tej kobiety jest tak niesłychanie silne i dla tego przesila wszystko inne, co wobec kobiety czuć można. Maryi nie pragnął mniej, ale ponieważ tam w grę wchodziła także cała jego istota psychiczna, jedne więc czynniki miłości równoważyły drugie, a zarazem tworzyły w nim olbrzymi rozwój harmonii miłości. Eli nie kocha jeszcze, ale czuje, że mógłby się dać ogarnąć temu uczuciu; fizycznie już niem jest ogarnięty, a od pragnienia fizycznego do obudzenia się instynktów psychicznych przejście jest nieuchwytne i łatwe, ponieważ naprawdę nawet jedne instynkta bez drugich działać odrębnie nie mogą i nie działają nigdy, może być tylko między nimi łudząca nierównowaga.
Eli nie kocha jeszcze, ale kochać ją może. Uczuciem względem Maryi jest zmęczony i naprawdę to uczucie nie może się już uplastycznić w naturalnej formie kochania, ale tylko w drugorzędnych i nienormalnych