Zapomniał jednak o jednem, o Morskim, o którego stosunku względem Eli nic się ostatecznie nie dowiedział, jak wogóle nie wiedział o niej nic. Nie wydawało się, aby ona była zajęta Morskim, albo Morski nią, ale równie dobrze, jak mogła być nim zajęta, mogła być zajęta kim innym.
Ciekawość dowiedzenia się bliższych szczegółów o Eli ogarnęła go tak gwałtownie, że wstał, chwycił za pierwsze z brzegu krzesło, usiadł za panią Laurą i z ogromnym impetem szepnął półgłosem:
— Pani Loro!
— Co? — spytała również półgłosem, odwracając się szybko pani Laura.
— Wiersze Jerzego są śliczne.
Pani Laura uśmiechnęła się.
— I miłe?
— Jak cień w lesie.
— Nie żałuje pan, że pan przyszedł?
— Nie. Ale pani jest intrygantka.
— Ja? Dlaczego?
— Bo pani chciała, żebym ja nie tylko dla panien Rosieńskich tu przyszedł.
— Ale także?
— Dla wierszy Jerzego.
— Które są?
— Śliczne i miłe.
Pani Laura zarumieniła się lekko, jak dobrzy ludzie rumienią się, kiedy ujrzą coś dobrego w swoich rękach, i rzekła:
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/208
Ta strona została skorygowana.