wyglądam z tyłu? Któż jest ten pan? — spytała, prawie nie zniżając głosu, spojrzawszy na Rdzawicza.
— Pan Roman Rdzawicz, artysta.
— Czy pan gra?
— Nie, rzeźbię i maluję.
A, to dobrze. Mój panie, coś mi tak źle siedzi we włosach, możebyś mi pan poprawił.
— Permettez, princesse — Podsunęła się pani Posianowska.
— Princesse permettez — nachyliła się pani Braunbergerowa.
— Dziękuję wam, ten pan jest artysta, to on to lepiej zrobi. Już. Dziękuję. Pan jest zręczny. Ale pan nie jest ten sam, co to ptaki wypycha? Bo takie samo nazwisko. Wszak pan Rawicz?
— Rdzawicz.
— Aha, prawda, przepraszam. Powiadam panu, jak wypycha ptaki! Kiedyś mi czaplę wypchał, jak żywa! Widziałaś pani u mnie, pani Posianowska?
— Ah, admirablement! A merveille! — krzyknęła pani Posianowska, spoglądając z pełną przekąsu wyższością na panią Braunberger, która widocznie u księżny musiała nie bywać i która w ostatecznej potrzebie, czując, że jest pokonywaną, zatrzęsła pani Posianowskiej pod nos swoją piękną kitką brylantową we włosach, w których pani Posianowska miała jakiś lichy dyademik i to z fałszywymi kamieniami.
Księżna mówiła dalej:
— Powiadam panu, panie Rawicz, jak Rdzawicz wypycha ptaka, to kompletna satysfakcya patrzeć. Mais
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/221
Ta strona została skorygowana.