Zaprzyjaźnili się tymczasem ogromnie. Z »pana« zeszli na »wy«, z »wy« na »ty«. Rdzawicz imponował Tężlowi swoją inteligencyą, swojem wykształceniem, talentem, sferą, z której pochodził, stosunkami, ogładą towarzyską, podbijał go swoją wrażliwością, nerwowością i finezyą, czarował wyobraźnią. Natomiast gruba, rubaszna, ale zupełnie nadzwyczajna uczciwość, prawdziwie kamienny i zdrowy chłopski rozum Tężla, przywiązywały do niego Rdzawicza.
— My wyglądamy z sobą, jak kameleon z wyjcem, bo jest taki, prawda? — powiedział raz Tężel.
— A jest. Wyjec rudy.
Przyjaźń spotęgował jeszcze kilkoletni wspólny pobyt w Monachium, wśród różnych warunków, wreszcie i to, że po śmierci ojca, Rdzawicz ujrzał się równie biednym, jak Tężel, nawet biedniejszym, gdyż na Tężla wypadło w Kostrzynie jakieś półtrzecia morga roli, Rdzawicz zaś nie odziedziczył nic zgoła. Tężel nadto miał rodziców, braci, siostry i dużo blizkiej rodziny. Rdzawicz zaś, którego matka na kilka lat przed ojcem umarła, z blizkich nikogo. Z dalszą rodziną, z wyjątkiem cioteczno ciotecznego brata, Przerwica, poety, w małych zostawał stosunkach. Tężel czuł się teraz nietylko przyjacielem, ale i jakby starszym bratem i opiekunem młodszego o cztery lata od siebie chłopca.
Przybrana ta opieka nie była zresztą łatwa. Rdzawicz, którego babka była Hiszpanką, wywiezioną stamtąd do Polski, podczas wojen napoleońskich, odziedziczył po niej romańską żądzę używania życia i właściwą romańskim ludom zmysłowość i lubieżność. Przy dosyć
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/23
Ta strona została skorygowana.