Pani Laura spojrzała na Przerwica i na panią Biszę przerażonemi oczyma, a w tem Rózia odezwała się:
— Musji być słabo stało się panu Rdzawiczowi. Może mu się głowa rozbolała.
Pani Bisza zaś, widząc pytające i zdumione oczy Morskiego, rzekła doń półgłosem:
— Rdzawicz spotkał się z swoją dawną narzeczoną, która z nim zerwała. Lora była pewna, że jej niema w Warszawie. Okropnie źle się stało.
— Kto to jest? — zapytał również półgłosem Morski.
— Panna Marya Tyżwiecka.
Pani Laura patrzała to na męża, to na siostrę, jakby szukała u nich rady, wreszcie odezwała się przestraszonym głosem:
— Gdzież on poszedł? Jerzy, idź za nim...
— Nie, najlepiej go zostawić samego — odparł Przerwic. — Może zresztą chce wyjść z rautu.
— Elu, czego ty jesteś taka blada? — spytał Morski z cicha starszej panny Rosieńskiej, widząc, że tej dziewczynie coś się dzieje.
— Nic mi nie jest — odpowiedziała, usiłując opanować głos i uśmiechnąć się.
— Zmęczyłaś się, już późno. Najlepiej zrobicie, jak pójdziecie do domu — mówił Morski.
— Wolałabym zostać...
— Nie, rzeczywiście, chodźmy już, ja sam jestem zmęczony — rzekł pan Rosieński, któremu pani Bisza szepnęła, żeby zabrał córki. — Nic już nie będzie i raut się zaraz skończy.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/233
Ta strona została skorygowana.