i poczęła go ogarniać bezwładność i niemoc. Obudził się w nocy. W rogu pokoju na stole paliła się lampa, w fotelu zaś siedział Tężel ze zwieszoną głową na piersi i spał, lub drzemał, ale był ubrany.
Rdzawicz czuł się teraz o wiele silniejszym, niż poprzednio: dźwignął się tak, że prawie usiadł na łóżku i zawołał: Tężel!
Tężel drgnął, mruknął coś przez zęby: »Okno, pudzież!« — czy coś takiego, potem nagle bardzo gwałtownie otwarł oczy jak mógł najszerzej i spytał: Co? co?
— Spałeś?
— Aha, niby, coś... Zasnąłem trochę. Przepraszam cię. Jakże się czujesz? Trzeba ci co?
— Nie, nic. Czy to już noc?
— A noc.
— Powiedz mi, czy ja naprawdę chorowałem prawie cztery tygodnie?
— A naprawdę.
— A cóż mi było do dyabła? Heimerthowa mówiła, żem się przepracował? Musiałem być chory na mózg? Tak?
Tężel potrząsł głową przecząco i rzekł:
— Przepracowałeś się, prawda. Ale teraz już jesteś zdrów no, i nic. Niedługo wstaniesz.
Rdzawicz zamyślił się: musiał chorować na mózg i nie chcą z nim o tem mówić, aby go nie przerażać. Wzdrygnął się, przypomniał sobie bowiem, że w ich rodzinie skłonność do chorób mózgowych jest dziedziczną, a zarazem jakby pod wpływem tego przypomnienia i uświa-
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/241
Ta strona została skorygowana.