Tymczasem Rdzawicz, kiedy uczuł się już jako tako na siłach, pomimo zakazu lekarzy i perswazyj znajomych, począł pracować. Kazał odlać w gipsie »Anioła śmierci«, tak, jak był, z naznaczoną tylko twarzą kobiety, a nadto z forsownym pośpiechem wykończał »Opuszczenie«. Męczyło go to i wysilało, ale na wszelkie przełożenia, że może się rozchorować na nowo, nie zwracał uwagi. Jedna tylko Heimerthowa nie wstrzymywała go od roboty; owszem uważał, że ilekroć spotkał się z nią z potem na czole i wypiekami na twarzy, zdenerwowany i rozdrażniony, ona patrzy na niego z niezwykłem zajęciem i jakby z jakimś rodzajem entuzyazmu.
Raz powiedziała mu:
— Pan tworzy swojem życiem, jak Rafael, jak Byron, jak Chopin i Słowacki.
— Wszyscy młodo pomarli — odrzekł.
— Tak, ale to są najpoetyczniejsze postacie w sztuce.
— Kochankowie bogów umierają młodo — uśmiechnął się.
— Pan jesteś takim kochankiem bogów — rzekła z nieco melodramatycznem spojrzeniem.
— Życzy mi pani wczesnej śmierci?
Ona nic nie odpowiedziała, tylko otuliła się w cienki jak muślin, szal turecki i oparłszy głowę o poręcz fotelu, zapatrzyła się w niebo.
Forsowna praca nie doprowadziła wprawdzie do recydywy, ale rozdrażniła go do najwyższego stopnia. Począł nie znosić ludzi. Irytacyę potęgowało to, że wysłał był do secesyi monachijskiej oba swoje obrazy i wszystkie rzeźby, z wyjątkiem tylko nieskończonej
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/252
Ta strona została skorygowana.