— Przed dwoma tygodniami.
— A cóż Borzewski?
— Niema go teraz w Warszawie.
— Wszakże on się kochał w niej?
— Tak, nawet bardzo.
— Przecież i ona w nim?
— Tak, i jeszcze się kocha.
— No, więc dlaczegóż się tak stało?
— Bo nie mogło być inaczej. Zresztą to ja zrobiłam — rzekła spokojnie Strzeliska.
— Pani?! Ale dlaczegóż?
— Mówię panu, że nie mogło być inaczej. Borzewski zbankrutował ze szczętem.
Rdzawicz doznał jakiegoś wrażenia satysfakcyi i przyjemności.
— Jak pan zapewne słyszał — mówiła dalej Strzeliska — założył on hutę szklaną do spółki z Siodłowskim z Ukrainy i kniaziem Mojwiłłem. Spółka była tego rodzaju, że Borzewski i Siodłowski dawali pieniądze, a Mojwiłł, który oprócz tytułu kniaziowskiego, nic nie ma, ale się specyalnie kształcił za granicą, miał być dyrektorem technicznym. Tymczasem Siodłowskiemu, który jest milioner i fantastyk, odechciało się nagle huty szklanej, w której przyszłość przestał wierzyć, pokłócił się z Borzewskim i skorzystawszy z jakiegoś punktu rozwiązalności kontraktu, podobno nawet niezupełnie formalnie pieniądze wycofał. Borzewski pozostał sam, z mocno zachwianem zaufaniem u ludzi do całego interesu. Zaczął forsować i zaangażował majątek swojej rodziny, na który zaciągnął dług. Nagle stary papa Bo-
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/262
Ta strona została skorygowana.