z czego on dziesięć zaraz dołączył do nadwerężonej sumy nieletnich, a dwadzieścia udało mu się pożyczyć, jako przyszłemu zięciowi Goldfelda, tak, że już nic nie jest winien i nic mu nie grozi, ale że czuje się tak nieszczęśliwym, że nie ma ochoty żyć, że w miłość jej dla siebie nie wierzy, i że najlepiejby było, gdyby sobie życie odebrał. Marynia rozpłakała się nad tym listem tak, że jej utulić nie mogłam, i odtelegrafowała: Wierz mi. Tylko dla ciebie, dla nas obojga, robię to, co robię. — Ja jej podyktowałam.
— Ona go jednak szalenie kocha — rzekł jakby do siebie Rdzawicz.
— Marynia? Ona kocha swoją urodę i swoją przyjemność i urodę Borzewskiego.
Wtenczas Rdzawicz popatrzył uważnie na Strzeliską; miała widocznie satysfakcyę w tem wszystkiem, co mówiła, jak mówiła i że mówiła to właśnie jemu.
— Jest przedewszystkiem zazdrosna o Maryę — pomyślał — zazdrosna o jej piękność, o jej szczęście do ludzi, powodzenie i tryumfy i może sama sobie nie chce tego powiedzieć, ale cieszy ją ten bądź co bądź straszliwy upadek Maryi. Sama zresztą kierowała ją do tego.
— Co pan myśli? — spytała Jadwiga, którą widocznie zastanowił sposób, w jaki Rdzawicz patrzał na nią, spoglądając mu bystro w oczy.
— Myślę, że pani jest bardzo mądra — odpowiedział.
— Nieraz mi to pan mówił... dawniej.
— Tak, mówiłem pani. Kiedyśmy jednak zaczęli
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/274
Ta strona została skorygowana.