bo u niej tego nie kupić, żeby z nim zerwała, a wróciła do pana. Wie pan, jak ona się lubi pasyami przekomarzać.
Rdzawicz uczuł, że go względem Maryi ogarnęło nagłe zimno i radby się był dowiedzieć coś takiego, o czemby mógł myśleć, że jej przykrość robi, spytał więc:
— Cóż jednak na tę zmianę frontu od pana Borzewskiego do pana Kołolaskiego, mówią ojciec pani, babka i inni krewni?
— Krewni? — powtórzyła Strzeliska. — Przypuszcza pan, że nikt się dziwić nie będzie, iż Marynia nie chce iść za bankruta, a wszyscy będą kontenci, że pójdzie za Kołolaskiego, który ma około trzechkroć majątku i opinię człowieka statecznego i bardzo uczciwego. Przytem już wszyscy mieli dosyć tego, że się musieli Maryą opiekować i że ojciec mój za dobrze pilnował jej posagu, aby się co z niego dało uszczknąć, więc oskoma była próżna.
— Oczernia pani ludzi.
— Każdy zakochany myśli, że krewni jego bogdanki są inni, jak wszyscy ludzie, dlatego, że krewni. Najlepiejby było, gdyby sobie pan Marynię wybił z głowy.
— Ja też sobie ją dawno wybiłem — odparł Rdzawicz, który w tej chwili czuł, że nie wiąże go z Maryą nic. — Byłem tylko ciekawy.
Strzeliska nie mogła ukryć uśmiechu, a potem, wyciągając ku niemu rękę, rzekła serdecznie:
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/285
Ta strona została skorygowana.