Rdzawicz w Zagórzu u Rosieńskich był już od pięciu dni. Wyjechał z Warszawy z Przerwicami dopiero w dwa tygodnie po rozmowie z Jadwigą, gdyż Przerwic przedtem chciał skończyć jakąś robotę literacką; przez ten czas wychodził bardzo mało z domu, aby nie spotkać Maryi, kogo z jej rodziny lub Kołolaskiego. Te dwa tygodnie były dla niego okropne i nie mógł się doczekać chwili, kiedy opuści Warszawę.
Wrzało w nim wszystko. Chwilami zrywał się i chciał biec do Maryi, rzucić się przed nią na kolana i zakląć ją na wszystko, aby nie szła za Kołolaskiego; chwilami wpadał w rozpaczliwą apatyę, lub zaczynał sam ze siebie drwić. Czy nie jest dowodem ostatniej głupoty rozbijać się o to, że kobieta, która kogoś innego kocha, jeszcze za kogo innego idzie? Czy tak, czy tak, cóż on ma w tem? Czy Marya obejmie szyję Borzewskiego, czy Kołolaskiego, czy będzie obejmowała kolejno i naprzemian szyje ich obu: w żadnym razie on tam swojej nie ma poco nadstawiać. Więc jest skończonym osłem, że sobie życie truje zastanawianiem się nad kwestyą jej zamążpójścia. Chyba... chyba, że Strzeliska ma racyę, mówiąc, że kobieta, która ma jednego kochanka, ma ich potem najczęściej dwóch i trzech.
Na tę myśl czasem ogarniała go wściekłość na Strzeliską i na siebie, czasem pewna cyniczna satysfakcya, a czasem uczucie upokorzenia, wstydu i zawiści, bo wtedy Marya mogłaby jego odtrącić. Niekiedy zapominał się już do tego stopnia, że wprost się zastanawiał, czy próbowałby w danym razie zbliżyć się do Maryi i w jakiby to zrobił sposób? Zupełnie, jakby
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/290
Ta strona została skorygowana.