Kiedy go zawołano do obiadu, w pierwszej chwili miał ochotę opowiedzieć o liście od Tężla, ale gdy wszedł i pomyślał, że to jednak wszystko są ludzie obcy, mniej lub więcej mu życzliwi, ale obcy, ogarnął go smutek i żal i usiadł milcząc na zwykłem miejscu, między panią Laurą i Elą Rosieńską.
Czuł potrzebę rozgłoszenia swego tryumfu, przedtem jednak chciałby był powiedzieć to komuś takiemu, kogoby wyjątkowo obchodził i ktoby jego obchodził wyjątkowo, nim wiadomość stanie się własnością ogółu, spospolituje się i straci czar. Jest jedną z najmilszych rzeczy wiedzieć coś dobrego tylko z tymi, których się kocha.
Ela?... Tak, może być, że on obchodzi Elę, ale ona dla niego jest niczem. Smutek i żal zamieniły się w bolesny gniew. Jakto?! Na całym świecie, jak długi i szeroki, niema nikogo?! Na cóż mieć talent, jeżeli się nie może nawet tyle zdobyć, żeby się miało komu powiedzieć o tem?! Przerwic ma swoją Lorę, każdy prawie artysta ma taką swoją Lorę, tylko on... pannę Tyżwiecką, która idzie za pana Kołolaskiego, aby mieć stosunek z panem Borzewskim...
Przeklęte życie!...
Po obiedzie, który wogóle był cały milczący, bo panny i Przerwicowie byli zmęczeni spacerem, wyszedł w pole i długo chodził, aż do zachodu, łapiąc małe zielone żabki, które skakały mu z ręki w wodę i bawiąc się z młodym wyżłem, który wyleciał za nim z dworu i upędzał się za wróblami, albo usiłował mu obgryźć spodnie i zjeść buty na nodze.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/307
Ta strona została skorygowana.