— Widzi hrabia — przychwalił sobie pan Twardowiecki i pociągnął cygaro z pozłacanym papierkiem.
Pani Twardowiecka, panna Matylda i pan Edward, byli czerwoni po uszy; natomiast pan Wiktor, który trzymał nieruchomo wlepione oczy w Przerwicową, zdawał się nic nie słyszeć, albo nic nie rozumieć z tego, co mówił ojciec.
— Porobiliśmy bardzo dystyngowane konneksye — »zagaiła« pani Twardowiecka — zwłaszcza na Capri, gdzie staliśmy w Quisisanie. Jedyny hotel możliwy; wprawdzie kosztowała nas około piętnastu franków dziennie pensya od osoby, ale przy stole obok Matyldzi siedział naprzód młody lord Palmerston, a potem hrabia Seczeny, porucznik od huzarów węgierskich.
— Podporucznik — poprawiła ją panna Matylda.
— Hrabia Seczeny bardzo asystował Matyldzi — ciągnęła pani Twardowiecka — ale ją rwało do kraju. — To mówiąc spojrzała wymownie na Morskiego, który szepnął dosyć głośno do pani Zręmbskiej:
— Gdzie niema głupich.
— W istocie, Włochy mają piękne kawałki — zauważył pan Edward z nonszolancyą wielkiego bywalca.
— Wywieźliśmy stamtąd wszyscy ogromnie wiele wrażeń — dodała pani Twardowiecka.
— Pamięta mama jedną z tych dziewek, co to tańcowały tarantulę koło salta Tymbaryuszowego? — spytał pan Wiktor Twardowiecki.
— Wiciu, jak ty się wyrażasz? — szepnęła zgorszona pani Twardowiecka.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.