nuje. Pani Twardowiecka patrzała na panią Zręmbską z prawdziwą abominacyą, a panna Matylda z niesłychaną nienawiścią i zawiścią. Obok Eli siedział pan Edward Twardowiecki, wtapiając w nią od czasu do czasu swoje piękne, niebieskie oczy i emablując ją z miną zakochanego Don Juana.
Z całego tego towarzystwa interesował Rdzawicza tylko Łukowicz. Śmierć żony widocznie złamała go na zawsze. Czynił wrażenie, że je i rozmawia raczej jak automat, niż jak człowiek żywy; myślą musiał być ciągle przy śmiertelnem łożu żony, przy jej trumnie, albo przy pierwszej godzinie, kiedy ją ujrzał, przy pierwszem »kocham«, przy pierwszym pocałunku. Straszno pomyśleć, że się już nigdy, nigdy nie ujrzy tej kobiety, wracać do pustego mieszkania, zasypiać bez niej, czuć ją straconą na zawsze. Z tem żyć... Rdzawicz myślał, że gdyby on tak Maryę stracił, chybaby żyć nie potrafił. Wgryzłby się w jej grób, czołemby ziemię przebił do trumny, piersiami by ją przepalił, dłońmi rozdarł... Nie mógłby żyć... Przyszłyby letnie noce księżycowe, a jej niema, aby ją oprzeć o siebie i w pole z nią wyjść; przyszedłby chłodny wieczór jesienny, a jej niema, aby tuliła główkę ku niemu... Nie mógłby żyć, gdyby tak Maryę utracił...
Łukowicz, jakby odgadując, co Rdzawicz myśli, a może czując w tym człowieku pokrewieństwo złej doli i cierpienia, podniósł na niego smutne swoje oczy i patrzał nań przez chwilę.
Siedzącemu obok Zawilskiej Wiktorowi Twardowieckiemu spadła już po raz trzeci serweta pod stół,
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/316
Ta strona została skorygowana.