Czuł, że tu nie można tak postąpić jakby się postąpiło w stu innych podobnych wypadkach.
Zdejmował go też pewien strach wobec państwa Rosieńskich. Jeżeli Ela powie matce, albo Przerwicowej, a ta powtórzy pani Rosieńskiej... Lękał się i spotkania z Przerwicową: ona przy całej swojej pieszczotliwości była bardzo skromna.
Cóż się jednak może stać, jeżeli rzecz się rozniosła? Może go wyzwać na pojedynek pan Rosieński, albo jaki kuzyn Eli, może Edward Twardowiecki — gdyby on, Roman Rdzawicz, zginął z ręki takiego durnia, toby było przedewszystkiem zabawne — ale tego nie będzie, bo gdyby się nawet Rosieńscy dowiedzieli o wszystkiem, chcieliby zatuszować rzecz, o ile się da, aby panny nie osławiać. Bądź co bądź poszłaby na języki i więcej daleko niż on. Każdyby mówił: któżby też nie wycałował, jak się dała?! Pierwsze kobietyby tak mówiły.
Ostatecznie, cóż w tem jest tak strasznego? — próbował sobie jeszcze sam perswadować.
Wiesz doskonale, że w tym wypadku z Elą, to nie jest rzecz błaha — odpowiedział mu głos wewnętrzny.
Licho mnie tu przyniosło! — pomyślał znowu.
Jednak, jednak to było rozkoszne... To drżenie Eli, jej bezwiednie błądzące ręce po jego głowie i twarzy — przypomniały mu się we śnie, jako ręce Maryi — jej rozchylające się pod pocałunkami usta, cała ona omdlewająca, poddająca się, tracąca wolę, świadomość, przytomność — — to jednak było rozkoszne... Było tak rozkoszne, że dla ponowienia tej rozkoszy możnaby się
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/343
Ta strona została skorygowana.