— Czy Rózia także wie?
— Nie, nic nie wie. Poszła spać i Ela opowiedziała mi wtenczas wszystko.
— Cóż pani na to mówi?
— A pan? — spytała pani Laura, spoglądając mu głęboko w oczy.
— Ja? Przyszedłem się właśnie pani poradzić, co mam mówić?
— Stało się bardzo źle.
— Niech pani powie raczej, że ja zrobiłem bardzo źle. Co się stało, to tylko ja zrobiłem. Jakże mam naprawić?
— Nie kocha pan jej?
— Nie.
Pani Laura schyliła powieki i umilkła: doznała widocznie wielkiej przykrości, tak, że potrzebowała chwili czasu, aby ją stłumić w sobie, ale jeszcze głos jej drżał, kiedy zaczęła mówić.
— Powiedział jej to pan, prawda? Ale ja myślałam, że pan się sam wczoraj nie rozumiał i nie pojmował.
Umilkła znowu na chwilkę i uczyniła mu wrażenie, że chce coś powiedzieć, nie może się jednak zdecydować albo na mówienie o tem wogóle, albo na to, jak zacząć? Odezwała się wreszcie:
— Widzi pan, po tem, co się stało, możemy już chyba o wszystkiem i szczerze mówić. Ja panu powiem wprost, że mojem marzeniem było, aby się pan z Elą ożenił, dlatego, że panu dobrze życzę i wiem, jakąby pan żonę dostał, i dlatego, że Elę bardzo kocham i wiem,
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/346
Ta strona została skorygowana.