— Tężel, kto tu jest?
— Twój kuzyn, pan Przerwic.
— A to dobrze. Jerzy, wiesz, co się stało?
— Domyślam się.
Zamilkli. Rdzawicz, wysiadłszy z dorożki, szedł naprzód i zatrzymał się w pracowni.
Usiadł na sofie, zwiesił głowę i rzekł, jakby do siebie:
— Jak ja będę dalej żył, jak ja będę mógł żyć?...
Przerwic położył mu rękę na ramieniu, Tężel wsadził obie garści we włosy, zasłonił twarz i siedział z opartymi łokciami na stole.
— Jak ja będę dalej żył; jak ja będę mógł żyć?... — powtórzył Rdzawicz przejmująco smutnym, zdławionym głosem.
— Co ja teraz zrobię? — mówił. — Co ja teraz zrobię?... Dopiero teraz zaczynam czuć, co się stało... Pierwej wszystko mąciło mi się, jakby mi kto ukropu w mózg nalał... Teraz zaczynam widzieć jasno... Co ja teraz zrobię?...
— Romek, bój się Boga! — jęknął Tężel...
— Tak ją stracić, tak ją stracić — mówił Rdzawicz głosem cichym, spokojnym i zupełnie złamanym. — Tak ją stracić... Tak kochałem tę dziewczynę... Takiem mi wszystkiem była, była mi życiem całem, światem całym... Cóż ja prócz niej mam? Tak ją stracić...
Zwiesił głowę i oparł ją na rękach. Tężel nie odkrywał twarzy. Przerwic toczył machinalnie tam i napowrót rączką od pióra po stole.
— Wy nie wiecie, jaka ona była — mówił dalej
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/35
Ta strona została skorygowana.