wiczowi w oczy z widocznem zamiłowaniem w przedmiocie.
— Cóż pan z sobą teraz robi? — spytała.
— Chciałem jechać na Norderney, ale pojadę dopiero po ślubie Maryi.
— Także tam?
— Chyba. Zresztą to wszystko jedno, bo wszędzie za mną pojedzie mój — — raj.
Strzeliska popatrzyła nań z współczuciem, które nie miało w sobie nic sztucznego i rzekła szczerze wzruszonym i ujmującym głosem:
— Niech pan to jeszcze przetrzyma. Może to jest najcięższy cios, ale ostatni. Niech pan to pamięta.
W tej chwili wydała się Rdzawiczowi prawdziwie i rzeczywiście dobrą.
— Jabym panu radziła wyjechać przed ślubem Maryni — dodała.
On zaś odparł:
— Pani mówi, że to najcięższy, ale ostatni cios? Prawie wolałbym, żeby ona umarła, niż żeby się to miało stać, co będzie.
Strzeliska rozśmiała się:
— Panie, panie, nie bądźmyż dziećmi. Czy pan się nigdy nie zastanawia, że życie jest tragiczną farsą, ale farsą, i że nie warto naprawdę, nie warto tak się w niem męczyć. Co z tego przyjdzie? I cóż naprawdę jest w tem tak złego? Pan jest ofiarą zakorzenionych wiekami przesądów. Więcej pogaństwa, panie Romanie, więcej pogaństwa, więcej odwagi w patrzeniu na ży-
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/362
Ta strona została skorygowana.