żono i którą się kocha, jak żonę... Nie zmieniło się nic... Zosia Polewska ma to samo mieszkanie z balkonem, ten sam perski dywan, ten sam szafir na palcu, te same pełne łydki, te same śliczne usta i ten sam uśmiech miły i głupi. Tak samo także mówi »kotku...« Nie zmieniło się nic przez ten czas, odkąd poznał Maryę w Kłężu — — tylko papuga Zosi zdechła. Zielonożółta papuga, która umiała mówić »Koko«. Ta sama służąca drzwi otwiera. Wszystko tak samo!... Wszystko, wszystko tak samo...
Anioł śmierci był na ukończeniu. Rdzawicz kuł w obciosanym przez Tężla i Łanowskiego marmurze twarz, której brakowało. Kuł twarz Maryi.
Nazajutrz po spotkaniu się z Jadwigą Strzeliską, poszedł rano do atelier, postawił portret Maryi na sztalugach i patrzał nań przez chwilę, a potem wyrywszy na podstawie posągu dużemi literami napis: Vogue la galère, położył pierwszą płaszczyznę na czole. Robił z portretu i z fotografij, których dostał kilkanaście, gdyż Marya doskonale wychodziła na fotografii i ogromnie się lubiła fotografować. Z narzeczonym jednak fotografii nie było u jej zwykłego dostawcy.
Rdzawicz miał jej głowę z profilu, en trois quarts, en face, w wielkich formatach; dwie zaś, o których zdjęcie prosił sam fotograf, a których Marya pozwoliła