personifikacya dobra, co się na złe obraca, symbol piękna, które się staje potworem, Anioł, ale śmierci!...
W podziwie stał przed własnem dziełem, bo prawie więcej stworzył, niż pomyślał i niżby sobie mógł wyobrazić, że potrafi.
Tymczasem nadesłano mu gipsowy odlew z Monachium i począł z takim samym pośpiechem, jak głowę, wykończać ciało; draperya i figura leżąca były zupełnie gotowe. I znów w trakcie roboty doznał kilkakrotnego podobnego zaćmienia w mózgu, jak kiedy rzucał na karton szkic, po powrocie z rautu. Wiedział wprawdzie, co mu powiedzieli lekarze, że może się doprowadzić do fatalnych następstw, jeżeli po ostatniej chorobie długo i zupełnie nie wypocznie, i że zakazali mu najsurowiej wogóle kiedykolwiek się forsować: kuł jednak z takiem wytężeniem i tak bez wytchnienia, jak nigdy, a ból i załamywanie się w mózgu, jakie mu się zaczęły dawać czuć, sprawiały mu jakby jakieś smutne i gorzkie zadowolenie. W jego zmęczonej i rozgorączkowanej wyobraźni myśl, że musi zginąć przez Maryę, gruntowała się i wszczepiała w nią coraz głębiej. Czuł i lęk i żal, a jednak jakby umyślnie chciał się zgubić, pracując już w końcu nie siłą, którą wyczerpał i której nadużył do ostatniego, ale tylko wolą, energią i gorączką. Ból i załamywanie się w mózgu przeszło potem we wrażenie próżni pod czaszką; w trakcie roboty począł zapominać, co robi i nieraz chwilę stał bez ruchu z podniesionym do góry młotkiem i dłutem na marmurze, nim znowu oprzytomniał. Od czasu do czasu musiał się silić, aby sobie przypomnieć, co on właściwie robi i gdzie ma
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/373
Ta strona została skorygowana.